Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

22 punkt porządku dziennego:


Sprawozdanie Komisji Zdrowia o:
- rządowym projekcie ustawy o leczeniu niepłodności,
- poselskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów
(druki nr 3245, 608 i 3470).


Poseł Halina Szymiec-Raczyńska:

    Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Mam zaszczyt przedstawić stanowisko Klubu Parlamentarnego Polskiego Stronnictwa Ludowego w sprawie projektu ustawy o zmianie ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów oraz projektu ustawy o leczeniu niepłodności, druki nr 608 i 3245.

    Prawne uregulowanie metody zapłodnienia pozaustrojowego legalnie wykonywanego w Polsce od ponad 25 lat zajęło nam prawie dekadę. Zdaje się, że jesteśmy jedynym krajem Unii Europejskiej, który pozwolił sobie na tak długo trwające zaniedbania. Opieka zdrowotna nie po raz pierwszy okazuje się być orężem walki politycznej, myślę, że w tym wypadku orężem na usługach kampanii wyborczej. Rozumiem, że temat budzi emocje, a więc ma siłę polaryzowania opinii publicznej, ale wykorzystywanie tematu bezdzietności w kampanii wyborczej pokazuje, że ważniejsza jest gra polityczna, cała reszta jest efektem ubocznym. Oznacza to, że wielkie, ważne problemy medyczne, których rozwiązanie zależy od wprowadzenia nowych uregulowań prawnych, mają szansę przyciągnąć państwa uwagę dopiero za kolejne cztery lata, bo istotny jest głos pacjentów, a nie ich los.

    Upolitycznienie sporu wokół in vitro uczyniło z naszej dyskusji jedynie pozór merytorycznej rozmowy. W ciemno możemy przewidywać, jak każda ze stron zagłosuje. Argumenty merytoryczne przestały już dawno mieć znaczenie i pozornie dyskutujemy o in vitro, ale w rzeczywistości budujemy mury wzajemnej niechęci i plemiennych identyfikacji. Jakoś trudno znaleźć powód do tego, żeby być dumnym z takiego Sejmu. Każdy z nas wie, że PiS, Solidarna Polska i Polska Razem zagłosują przeciwko. Każdy wie, że PO, SLD i Ruch Palikota zagłosują za, każdy też wie, że głosy Polskiego Stronnictwa Ludowego będą podzielone. Każdy też zna wynik głosowania.

    W połowie 2012 r. złożyłam do laski marszałkowskiej projekt ustawy regulującej stosowanie procedury in vitro w Polsce. Dzisiaj doczekałam się wprowadzenia do porządku obrad bliźniaczo podobnego projektu. Cieszę się, że państwo skorzystaliście z niektórych pomysłów. Chociaż ta ustawa wzbudza kontrowersje, jest krokiem w dobrym kierunku. Pozwólcie państwo, zwracam się przede wszystkim do zaciekłych wrogów przyjęcia ustawy, w kilku zdaniach jeszcze raz wyjaśnić, skąd moje przekonanie o konieczności jej wprowadzenia.

    Światowa Organizacja Zdrowia uznała niezamierzoną bezdzietność za chorobę cywilizacyjną. W latach 60. to zjawisko dotyczyło 7% par. W tej chwili mamy już 20% par, czyli 20 par na 100 starających się o potomstwo może nie mieć dzieci. Przekładając te dane na polskie realia, otrzymujemy 600 tys. par dotkniętych tym problemem, a nawet nie tyle problemem, co cierpieniem związanym z niezawinioną bezdzietnością. Te 600 tys. par w Polsce to 1200 tys. osób, które pragną mieć potomstwo, to 780 tys. nienarodzonych dzieci, jeśli odwołamy się do średniego wskaźnika dzietności. Te dzieci mają prawo się narodzić, a 600 tys. par ma prawo do rodzicielstwa. (Oklaski)

    Konsekwencje niezawinionej, jeszcze raz podkreślam, niezawinionej bezdzietności są porażające. Z jednej strony starzejące się społeczeństwo, załamanie systemu emerytalnego i zastój gospodarczy, a z drugiej, stany lękowe, cierpienie, depresja, rozpad rodzin ludzi, którzy nie mogą mieć potomstwa. To nie są ani hipotezy, ani przypuszczenia, to są opisy stanu faktycznego. Bardzo mocno podkreślacie państwo w swoich wystąpieniach znaczenie rodziny i to, że kochacie te dzieci, jak już się urodzą, mówicie o więziach międzypokoleniowych, przywiązujecie też dużą wagę do idei państwa opiekuńczego, gwarantującego godne życie osobom starszym. Jednak wszystkie wasze deklaracje pozostaną jedynie pustymi słowami, jeśli swoimi decyzjami doprowadzicie nasz kraj do katastrofy demograficznej. Państwa sprzeciw wobec ustawy o in vitro jest krokiem w złym kierunku. Zgadzam się z państwa argumentem, że in vitro nie jest jedyną odpowiedzią na bezdzietność. Nie jest. Stawianie znaku równości między leczeniem niepłodności a in vitro oznacza tylko, i dowodzi, ignorancję. Zgadzam się również z argumentem, że in vitro nie leczy przyczyn niepłodności. Tak, nie leczy, ale przeciwdziała efektom niepłodności. Podobnie usunięcie guza nowotworowego nie leczy przyczyny, a jedynie usuwa efekty, a takim operacjom państwo nie sprzeciwiacie się i nie protestujecie przeciwko nim. Dowodem ignorancji, proszę państwa, jest nie tylko stawianie znaku równości między leczeniem niepłodności a in vitro, ale również twierdzenie, że alternatywą dla in vitro jest naprotechnologia. Otóż nie jest ona alternatywą dla in vitro. Zgadzam się z państwa argumentami, że niepłodność można leczyć innymi metodami: stymulacją hormonalną, podawaniem nasienia, udrażnianiem jajowodów, mówicie też o naprotechnologii. W przypadku 1% niepłodnych par jedyną metodą leczenia jest in vitro. Nawet najlepsza dieta i najczulsze termometry nie są w stanie przywrócić drożności niedrożnym jajowodom, których nie można udrożnić.

    Ustawa w tym zakresie jest bardzo ostrożna i naprawdę racjonalna. Zgodnie z jej założeniami stosowanie in vitro musi być poprzedzone rzetelną diagnozą, jeszcze raz podkreślam: rzetelną diagnozą i dokładną kwalifikacją pacjentki do tego zabiegu. A zabieg jest możliwy jedynie wówczas, kiedy wszystkie inne metody, wszystkie, łącznie z naprotechnologią, okażą się nieskuteczne. Co zaproponujecie państwo parom, którym naprotechnologia nie pomoże, czy coś więcej niż cierpienie? Medycyna nie jest tutaj bezradna. Właśnie takich przypadków dotyczy ustawa o zapłodnieniu pozaustrojowym. A skoro jako lekarze mamy możliwość pomóc, to mamy taki obowiązek. Mówię to nie jako lekarz ginekolog, a jako człowiek. Apeluję, by na horyzoncie państwa rozważań również pojawiły się takie przypadki, póki co bowiem swoim głosem odbieracie państwo możliwość niesienia pomocy i otrzymania tej pomocy. To paradoksalne, że wykrzykując słowa o obronie życia, robicie wszystko, żeby to życie nie mogło się pojawić, to jest po prostu nieetyczne. Krytykują państwo in vitro, mówiąc o śmierci zarodków, ale jednocześnie ignorujecie to, nie chcecie przyjąć do wiadomości faktu, że niemal 70% zarodków jest samoistnie ronionych z organizmu kobiety do trzeciego tygodnia ciąży. A może życie wcale nie powstaje w chwili, kiedy komórka jajowa połączy się z plemnikiem, ale w momencie, kiedy dojdzie do zagnieżdżenia się zarodka i nie zostanie on odrzucony przez organizm matki?

    Kolejna sprawa. Projekt dopuszcza stosowanie in vitro przez pary żyjące w konkubinacie. Z tym fragmentem proponowanej ustawy nie możemy się zgodzić, choć moje osobiste stanowisko w tym zakresie jest zdecydowanie bardziej liberalne niż stanowisko kolegów klubowych. Jednak jako klub w pełni zgadzamy się z opinią prof. Marka Chmaja oraz opinią sporządzoną przez Biuro Analiz Sejmowych, w których stwierdza się, że finansowanie metody in vitro wyłącznie w przypadku osób pozostających w związku małżeńskim jest zgodne z konstytucją. Art. 18 Konstytucji RP stwierdza, że małżeństwo i rodzina są pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Konstytucja nie używa wyrazów ˝małżeństwo˝ i ˝rodzina˝ w znaczeniu jedynie symbolicznym, to nie są stwierdzenia wieloznaczne, lecz jasno określone językiem prawa. Tak więc, choć prawdą jest, że w sensie praktycznym konkubinat i małżeństwo to niemal to samo, w sensie prawnym są to dwie różne formy wspólnego życia. Małżeństwo jest formą wyróżnioną na gruncie konstytucji, a konstytucja, panie posłanki i panowie posłowie, jest naszym najważniejszym punktem odniesienia.

    Wspomniany fragment proponowanej ustawy ma jeszcze jedną wadę. W przypadku małżeństwa prawnym ojcem dziecka jest zawsze mąż kobiety, która urodziła dziecko. W pozostałych przypadkach ojcem prawnym dziecka staje się ojciec genetyczny, czyli ojciec biologiczny. Przypuśćmy jednak, że żyjąca w konkubinacie para decyduje się na skorzystanie z banku nasienia, a tuż przed rozwiązaniem związek kobiety i mężczyzny się rozpada. Czy wówczas ojcem dziecka zostanie ojciec genetyczny, a więc dawca nasienia? Obym się myliła.

    Panie Posłanki! Panowie Posłowie! Metoda zapłodnienia pozaustrojowego stosowana jest w Polsce od 25 lat. Mało która procedura stosowana jest równie długo bez określenia standardów. Do dziś nie opisaliśmy sposobu przechowywania komórek rozrodczych, nie prowadzimy centralnego rejestru dawców i biorców, nie zdefiniowaliśmy wymagań dotyczących szkoleń ani wymogów stawianych personelowi klinik. Teraz mamy szansę nadrobić te zaległości. (Dzwonek) Ustawa precyzyjnie określa zasady ochrony zarodków i komórek rozrodczych, opisuje warunki pobierania, przetwarzania, przechowywania komórek rozrodczych i zarodków, bardzo czytelnie definiuje zasady funkcjonowania ośrodków medycznie wspomaganej prokreacji. To bardzo ważny i od dawna oczekiwany krok. O ile pamiętam, niemal 3 lata temu apelowałam o czytelny system licencjonowania klinik leczenia niepłodności i nadzoru nad nimi. Wspominałam o konieczności standaryzacji procedury diagnostycznej oraz procedury leczenia, mówiłam o warunkach przechowywania komórek i przede wszystkim o bezpieczeństwie pacjentów. Dzisiaj mamy szansę te wszystkie rozwiązania wprowadzić.

    Mimo niedociągnięć, o których mówiłam na początku, Klub Parlamentarny Polskiego Stronnictwa Ludowego zagłosuje za przyjęciem tej ustawy. (Oklaski)



Poseł Halina Szymiec-Raczyńska - Wystąpienie z dnia 11 czerwca 2015 roku.


144 wyświetleń

Zobacz także: