Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

17 punkt porządku dziennego:


Informacja ministra spraw zagranicznych o założeniach polskiej polityki zagranicznej w 2014 roku.


Poseł Witold Waszczykowski:

    Pani Marszałek! Wysoki Sejmie! Klub Prawa i Sprawiedliwości opowiada się za odrzuceniem informacji ministra spraw zagranicznych... (Oklaski)

    (Poseł Jerzy Fedorowicz: Spadła karteczka, oj biada, biada.)

    ...o założeniach polityki zagranicznej w drugiej połowie 2014 r. Uważamy, że przedstawione założenia, tak jak sześć razy wcześniej, nie odpowiadają ambicjom naszego państwa ani nie przyczynią się do realizacji polskich interesów narodowych. Tak naprawdę pan minister nie przedstawił założeń, ale refleksje na temat ćwierćwiecza, 15-lecia w NATO czy 10-lecia w Unii oraz garść spóźnionych myśli o naturze polityki rosyjskiej. Znowu, zamiast rzeczowej wykładni, wysłuchaliśmy marnej publicystyki, przy czym żadnej oceny minionego, nieudanego roku działania polskiej dyplomacji. Zamiast konkretnych planów i inicjatyw politycznych, publicystyczne zaklęcia o tym, że coś tam będziemy wspierać, rozwijać, intensyfikować. Zamiast polityki wobec państw i regionów, dowiadujemy się, że jednych z radością witamy, innym gratulujemy, a w innych przypadkach do czegoś nawołujemy. Taką bezradność widać np. w sprawie Białorusi. Rozumiem retorykę takich wystąpień, wiele lat pracowałem w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, jednak w pana przypadku ta retoryka i forma zastępuje realną treść.

    Znowu mieliśmy popisy megalomaństwa w tym wystąpieniu. Rozumiem ciągoty do odniesienia się do Fukuyamy, Pomiana, Cata-Mackiewicza czy poety w kontekście sytuacji na Wschodzie, ale odwoływanie się do wspólnego marzenia, modlenia się ze świętym Janem Pawłem II? Chyba nie na miejscu. I, niestety, panie ministrze, Napoleonem polskiej polityki jest pan tylko w prześmiewczych artykułach prasowych. (Oklaski)

    (Poseł Stefan Niesiołowski: A co to za gazeta?)

    Martwi również rocznicowy patos. To nie pan i resort jesteście odpowiedzialni za pozytywne przemiany ostatnich 25 lat. Ze zdziwieniem odnotowujemy również, że przypisuje pan sobie zasługi innych resortów, na przykład w dziedzinie gospodarczej, czy instytucji międzynarodowych, na przykład wobec Ukrainy. Martwi również fakt, że w wielu sytuacjach nie zachowuje pan powagi należnej temu urzędowi. Nadal jest pan bohaterem kontrowersyjnych wypowiedzi na ćwierkaczu oraz przedmiotem kpin tabloidów. To jest znowu żenada roku. (Poruszenie na sali)

    (Głos z sali: Ooo!... )

    (Poseł Stefan Niesiołowski: Jakieś szmatławce pokazuje.)

    (Poseł Anna Paluch: Prawda boli.)

    Mnóstwo opinii o Snowdenie, kontrowersyjnych opinii o Ukrainie, rozwiązywanie sprawy broni chemicznej w Syrii, pizza do domu przez BOR etc.

    Szanowni Państwo! Od lat minister spraw zagranicznych zapowiadał prowadzenie takiej polityki, ˝która przyczyni się znacząco do poprawy naszego bezpieczeństwa, wzrostu zamożności i siły˝. Od lat pańska polityka tych celów nie zrealizowała. Co więcej, w wyniku pańskich eksperymentów, odejścia od realizacji polskiej racji stanu nasze bezpieczeństwo uległo pogorszeniu. Bezpośrednio sąsiadujemy dzisiaj z agresorem i jego ofiarą. Jeśli odwołuje się pan do antycznych maksym, to może bardziej zasadna byłaby dzisiaj maksyma: Si vis pacem, para bellum.

    Od lat przypominałem, że mamy dekoniunkturę co do naszego bezpieczeństwa. Wypowiadałem się na temat w ubiegłym roku z tej trybuny, a w mediach pisałem i wypowiadałem się od lat. Przykłady licznych publikacji mam ze sobą. Mam prawo więc powiedzieć: A nie mówiłem?!

    (Poseł Jerzy Fedorowicz: Prorok.)

    Mówiłem, pisałem, przestrzegałem. Pan zauważył to dopiero dwa miesiące temu. Dziś jesteśmy obserwatorami spektaklu odwracania kota ogonem. Problemy, jakie dziś stoją przed polską dyplomacją, są w znacznej mierze spowodowane błędną oceną sytuacji i pańskim zaniechaniem stosownych działań. (Oklaski) Dziś pan rozkłada ręce i bezradnie głosi - było dobrze, ale się skończyło. Można to było przewidzieć.

    Po 6 latach zaklinania rzeczywistości i prowadzenia polityki wizerunkowej (oczywiście aby dobrze zaistnieć w mediach, najlepiej zachodnich) udaje pan, że ma pan właściwą ocenę sytuacji i receptę na rozwiązanie problemów. Przez lata kwestionował pan, że jest jakaś dekoniunktura wokół Polski. To, cytuję znowu, ˝depresyjne urojenia opozycji˝ pana zdaniem jeszcze latem 2013 r., czyli wtedy, kiedy Putin podejmował już akcję szantażowania Ukrainy. Z pana ust płynęły dialektyczne, ale nadal uspokajające opinie i przechwałki. Dziś też wiele z tego usłyszeliśmy. Pozycja Polski, jak pan pisał przed miesiącami, miała być płytka, ale mocna, nieugruntowana, ale dobra etc. Mieliśmy być solidnym partnerem zręcznie nawigującym w kwestiach pakietu klimatycznego, a jakże. Wystarczy tylko podwoić nasze PKB i w ciągu jednego pokolenia będziemy równi najsilniejszym Europejczykom. A co zagraża Polsce? Oczywiście opozycja, sekta smoleńska wyznająca spiskowe teorie, która po wyborach wykręci, a jakże, numer Europie. Proste, bezmyślne, bezrefleksyjne i naiwnie optymistyczne myślenie o Polsce i świecie. Nie wiem, czy to jest metoda na budowanie konsensu wobec polityki zagranicznej.

    Nie jest prawdą, że starał się pan przedstawić Polakom rzeczy takimi, jakimi są. Przez 6 lat prezentował pan nieprawdziwy obraz sytuacji międzynarodowej w regionie, a szczególnie nieprawdziwy obraz polityki rosyjskiej. (Oklaski) W 2008 r. całkowicie zbagatelizował pan rosyjską akcję wojskową przeciwko Gruzji. Przerwał pan izolację Rosji i umożliwił rosyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych przedstawienie kłamliwej wersji wypadków. Rosja rozwija się i otwiera na świat, przekonywał pan w exposé z 2011 r. Minister Ławrow z honorami był przyjmowany na zamkniętych spotkaniach polskich ambasadorów. Był pan nawet zwolennikiem przyjęcia Rosji do NATO. Jeszcze w grudniu ubiegłego roku zawierał pan porozumienie z Rosją o koordynacji polityki zagranicznej do 2020 r. W tym czasie Rosja prowadziła już otwartą politykę szantażu wobec Ukrainy. Zapowiada pan nadal, mimo postępującej agresji wobec Ukrainy, że przyszły rok będzie Rokiem Rosji w Polsce. Oby nie był to rok zielonych ludków w Polsce.

    Zadziwia, iż dopiero dzisiaj dostrzega pan, że państwo rosyjskie zdaje się mieć własną wizję świata i że aksjomatem będzie przeszkadzanie Zachodowi we wszystkich jego poczynaniach. Nie widział pan tego wcześniej? Nie traktował pan poważnie rosyjskich żądań zbudowania nowej architektury bezpieczeństwa, stworzenia koncertu mocarstw? Nie dostrzegał pan konfrontacyjnej roli Moskwy na Bałkanach, w Syrii, w wielu innych regionach? Nie jest zatem prawdą, że realizował pan zalecenia Jerzego Giedroycia.

    To pan na początku swojego urzędowania zapowiedział, że rezygnuje z polityki jagiellońskiej, która rzekomo miała być imperialna i prowadzić do kolizyjnego kursu z Rosją. To pan zrezygnował z polityki Giedroycia realizowanej do 2007 r. przez poprzedników na rzecz tzw. piastowskiej modernizacji kraju. Nie jest prawdą, że Partnerstwo Wschodnie było jakąś emanacją polityki Giedroycia. Ze względu na niechęć wielu państw Europy Zachodniej oraz obawy przed gniewem Rosji Partnerstwo Wschodnie było raczej wieloletnią przechowalnią, która nie gwarantowała ani członkostwa, ani poważnej współpracy z Unią Europejską. (Oklaski) Między innymi z tego powodu część państw w ogóle zrezygnowała z aktywnej współpracy w ramach Partnerstwa Wschodniego.

    Nie przewidział pan problemów akcesyjnych Ukrainy. W ubiegłym roku zakładał pan, że to raczej w Europie Zachodniej pojawi się sprzeciw wobec umowy akcesyjnej. Uwierzyłem w to i nawet byłem członkiem jednej z misji do Hagi, gdzie przekonywaliśmy Holendrów. Polityka Janukowycza i jego układy z Rosją zaskoczyły pańską dyplomację. Również 21 lutego nie miał pan wiedzy o zamiarach Janukowycza, że pakuje się, wywozi majątek i nie będzie realizował żadnego porozumienia. Jak widać, te liczne konsulaty, które pan pozakładał na Ukrainie, nie wyposażyły pana w wiedzę o sytuacji na Ukrainie w lutym bieżącego roku. Niestety propozycja rozwiązania konfliktu rosyjsko-ukraińskiego idzie w kierunku zdrady monachijskiej z 1938 r. Proszę pamiętać, że tamto rozwiązanie miało zapewnić pokój, przyniosło jednak hańbę zdrady i nie zapobiegło wojnie. Dzisiaj w Europie Wschodniej mamy zbrodnię, złamanie prawa międzynarodowego, porozumień regionalnych i bilateralnych oraz liczne ofiary śmiertelne w wyniku zbrojnych działań agresora. Ta zbrodnia nadal nie doczekała się kary. Dotychczasowa działalność instytucji międzynarodowych, szczególnie Unii Europejskiej, naraża ją na śmieszność i hańbę. Jeśli ta agresja pozostanie bezkarna, zachęci do siłowego rozwiązania, do rozwiązania przez wojnę innych problemów międzynarodowych. Aktywność na rzecz ukarania agresora jest naszą racją stanu.

    Przestrzeganie prawa międzynarodowego to jeden z nielicznych instrumentów w naszym arsenale bezpieczeństwa. Aktywne wspieranie niepodległej i demokratycznej Ukrainy jest również naszą racją stanu. Niepodległa Ukraina to korzystny geopolityczny atut dla naszego bezpieczeństwa. Niepodległa i demokratyczna Ukraina to jedyna gwarancja przezwyciężenia historycznej zaszłości między naszymi państwami i narodami. Oczekujemy większego wysiłku od polskiej dyplomacji na rzecz realizacji polskiej racji stanu. Mam nadzieję, że w tym przypadku nie zasugeruje pan pani Ashton, aby w przerwie na lunch lub any other business, czyli w punkcie końcowym, porozmawiała z Rosjanami o Ukrainie, tak jak próbował pan w sposób nieformalny załatwić problem polskiego Tupolewa i katastrofy. Tym razem bardziej przyłoży się pan do rozstrzygnięcia tej kwestii.

    (Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski: Proponować zamach.)

    Ma pan pizzę na ustach.

    (Głosy z sali: Ooo...)

    Szanowni Państwo! Rosyjsko-ukraiński konflikt nakazuje nam baczne spojrzenie na naszą politykę bezpieczeństwa. Szczyci się pan 18. armią świata. Zapewne w Afryce, Ameryce Południowej byłaby to potęga, ale ta armia ma nas bronić tu i teraz w realiach Europy Środkowej, a nie w tabelach statystycznych. Niestety, również ze względu na pańską politykę nie mamy poczucia, że istnieje klarowna koncepcja obrony Polski. Wypomnę tu meandry polskiej polityki wobec tarczy antyrakietowej i niejasną postawę wobec udziału w międzynarodowych operacjach wojskowych. Dzisiaj należy wyjaśnić zachowanie NATO w przypadku zagrożenia naszego bezpieczeństwa. Musimy mieć pewność, że polityczne, a nie prawnie zobowiązujące deklaracje NATO wobec Rosji z lat 90. o niestacjonowaniu sił wojskowych w Europie Środkowej nie są już aktualne. Ta sprawa wymaga między innymi poważnej rozmowy z kluczowym partnerem - Niemcami. Przed laty Berlin otwarcie negował operację w Iraku. Uczestniczy w operacji w Afganistanie, jednak w bardzo ograniczony sposób. Wobec operacji w Libii zajął takie stanowisko jak Rosja i Chiny. Na ubiegłoroczne manewry NATO w Polsce przysłał symbolicznie małą grupę żołnierzy. Na pana apel o dwie brygady amerykańskie niemiecki partner odpowiedział przypomnieniem politycznych zobowiązań wobec Rosji. Należy tu przy okazji odnotować ambiwalentne zachowanie wielu niemieckich polityków wobec Ukrainy i agresji rosyjskiej, na przykład świętowanie przez byłego kanclerza swoich urodzin z Putinem. Takie zachowanie wymaga poważnych wyjaśnień co do zobowiązań sojuszniczych Berlina.

    Podobnie poważną rozmowę należałoby podjąć z państwem, z którym dokonaliśmy podobno nowego otwarcia i ustanowiliśmy strategiczne partnerstwo. Może warto zapytać, ilu jeszcze powinniśmy wysłać żołnierzy do Mali, aby Paryż przestał budować ofensywną broń, okręty desantowe dla Rosji. Może z Paryża nie widać rosyjskiej agresji na Ukrainę. Może dopiero w czasie czerwcowej rocznicy w Normandii i wizyty Putina Paryż coś zauważy. Może być już jednak za późno.

    Nie bardzo potrafię się odnieść do zarysowanych relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Czy rzeczywiście doceniamy obecność wojskową w Polsce, czy dalej strzelamy jakieś fochy? Jeśli rząd umiejętnie negocjował umowę dotyczącą tarczy antyrakietowej, to dlaczego tej tarczy ciągle nie ma? (Oklaski) Dlaczego dzięki umiejętnym negocjacjom, jeżeli chodzi o tarczę antyrakietową, mamy kilka samolotów do ćwiczeń sztuki pilotażu? Nie ma tarczy, gdyż pan jej nie chciał, obaj panowie jej nie chcieliście. (Oklaski) Ścisłe relacje z USA w oparciu o współpracę wojskową utrudniałyby iluzję pojednania z Rosją i zbliżania się przez współpracę z Niemcami do, jak pan to ujął, decyzyjnego centrum Europy. Dziś nie mamy żadnego z tych elementów.

    Odnosząc się do państw europejskich, ważnych państw wokół nas, chciałbym zapytać, czy Litwa wyparowała z mapy, przestała być naszym sąsiadem i ważnym punktem naszej polityki zagranicznej.

    Szanowni państwo, konflikt za wschodnią granicą nakazuje też dokonać analizy innych sfer naszego bezpieczeństwa, w tym szczególnie bezpieczeństwa energetycznego. Ze strony polskiego premiera wyszła niedawno inicjatywa powołania unii energetycznej. Zastanawiamy się, czy to poważny pomysł. Dokładniejsze jego sprawdzenie pokazuje, że to raczej zastępczy zabieg PR-owski. Wskazuje na to m.in. nieprofesjonalny sposób zabiegów o taką unię. Otóż tak skomplikowanego przedsięwzięcia nie przedstawia się w sposób zaskakujący na spotkaniach z premierami i prezydentami. Takie inicjatywy poprzedza się zwykle konsultacjami eksperckimi, a następnie żmudnymi negocjacjami. Dopiero po takich ustaleniach premierzy i prezydenci przedstawiają końcowy efekt swojego porozumienia, można powiedzieć kolokwialnie - spijają wtedy śmietankę z prac negocjatorów. Tu mamy sytuację odwrotną, nic więc dziwnego, że kanclerz kluczowego partnera, zaskoczona takim działaniem, przyznała, że inicjatywa może i jest ciekawa, ale jest wiele szczegółów do wyjaśnienia, a tym samym odpowiedziała na tę inicjatywę negatywnie dyplomatycznym językiem. Czy taką inicjatywę Europa może brać na poważnie, jeśli wychodzi ona od premiera, który przez siedem lat nie był w stanie uporządkować spraw energetycznych we własnym kraju? Przypomnę: spóźniony terminal LNG, brak prawa o wydobywaniu gazu z łupków, brak decyzji o elektrowni atomowej, zgoda na niekorzystny pakiet klimatyczny itd.

    Szanowni państwo, zdaję sobie sprawę, że rosyjska agresja przekreśla pańskie wieloletnie iluzje co do pojednania z Moskwą. To pojednanie realizowane przez spolegliwość i zaniechanie aktywności na Wschodzie chciano sprzedawać światu, szczególnie Europie Zachodniej, jako pewną przepustkę do elitarnego klubu uprzywilejowanych przyjaciół Rosji. Rozumiem, że klęska takiej dyplomacji może frustrować. Nie może ona jednak paraliżować całej dyplomacji. Właśnie teraz, w obliczu rosyjskich retorsji, oczekiwalibyśmy zaangażowania i inicjatyw w poszukiwaniu nowych partnerów gospodarczych. Sugeruję, aby w Azji iść dalej i głębiej, poza Chinami i Indiami zauważyć jeszcze inne kraje, np. Wietnam, Tajlandię, Singapur, Malezję, Tajwan czy Kazachstan. Wielu ciekawych partnerów gospodarczych jest też na Bliskim Wschodzie. Proszę więc kolejny raz, aby wyszedł pan z mediów, odszedł od boksowania się z opozycją, wsiadł do samolotu i nawiązał dla Polski poważne relacje z krajami, które mogą stać się poważnymi partnerami gospodarczymi. (Oklaski)

    Wysoka Izbo! Może tylko cieszyć fakt, że po latach eksperymentów z komiksami, propagowaniem dwuznacznych książek o Polakach w czasie okupacji niemieckiej zaczął pan doceniać rolę polityki historycznej. Przed laty istotną rolę odgrywał Polski Instytut Spraw Międzynarodowych. Jakie są powody dublowania tej pracy przez powołanie kolejnego wysokiego urzędnika w resorcie, nadwornego historyka? Ciekawe, czy ten urząd będzie podatny na takie same kaprysy i mody polityczne, jakie pan minister przeżywał w ostatnich sześciu latach. Nie rozumiem też, dlaczego należało dublować działania Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych oraz akademii dyplomatycznej przez stworzenie kolejnego urzędu, tj. Polskiego Instytutu Dyplomacji im. Paderewskiego. Czy to dublowanie pracy i środków istotnie służy unowocześnieniu służby dyplomatycznej? Informacje od pracowników z gmachu przy Szucha i placówek nie potwierdzają tej idylli. O awansach i nominacjach decydują koterie i polityczna bliskość z pańskim ugrupowaniem politycznym. Galimatias i kontrowersje wywołuje proces wartościowania stanowisk pracy. Do kilku innych wątków, które podjął pan w informacji lub przemilczał, odniosą się jeszcze moi koledzy z klubu Prawo i Sprawiedliwość.

    Szanowni państwo, polska polityka zagraniczna nie musi tak wyglądać. Polska dyplomacja musi zerwać z infantylną propagandą sukcesu i zafałszowanym obrazem otoczenia międzynarodowego. Dyplomacja potrzebuje uczciwej diagnozy, międzynarodowego otoczenia Polski, a następnie zdefiniowania naszej racji stanu i interesu narodowego, ambitnego określenia pozycji Polski w regionie i w świecie. Dalej, wymaga ona stworzenia bogatego instrumentarium reagowania na wyzwania i realizacji postawionych celów. Dyplomacja potrzebuje wreszcie kompetentnego ministra, uczciwego diagnostyka i ambitnego wizjonera, fachowo posługującego się dyplomatycznym instrumentarium.

    Szanowni państwo, wielokrotnie wspominałem, że bezpieczeństwo Polski nie jest dane raz na zawsze. Oczywiście nie może być - myślę, że naukowiec od owadów będzie dobry - zadaniem polityków straszenie społeczeństwa, jednak bycie przezornym i mądrym przed szkodą to nie fobia czy depresyjne urojenia, to elementarny obowiązek polityka, aby zachować w społeczeństwie uczciwy dyskurs i odpowiedzialną obywatelską postawę wobec zewnętrznych problemów państwa. Stąd konieczność przypominania, jakich sąsiadów mamy na Wschodzie, jakie problemy napotykamy w naszym regionie, gdzie mamy nadal nierozwiązane, zamrożone konflikty, stąd też obowiązek informowania o ambiwalentnej postawie sojuszników wobec naszych problemów i wyzwań.

    Uczciwość powinna obowiązywać szczególnie w kwestii naszej sytuacji w Unii Europejskiej. Ta instytucja przeżywa poważny kryzys koncepcyjny. Debata o metodach wyjścia z kryzysu powinna być otwarta dla wszelkich środowisk politycznych i otwarta na wszystkie recepty. Powinniśmy kierować się w tej debacie kalkulatorem i polską racją stanu opartą na naszych interesach w zakresie bezpieczeństwa. Jak dotąd debata zbacza na ideologiczne manowce wyznaczane przez doktrynalnych euroentuzjastów myślących często w skrajnie utopijny sposób. Nie możemy ulegać presji, że rozwiązań należy poszukiwać tylko w planach federacyjnych i dalszemu upolitycznieniu Unii. To może doprowadzić nas do Unii niedemokratycznej, kierowanej przez dyrektoriat mocarstw. Nie możemy poddawać się szantażowi, że jesteśmy skazani albo na walutę euro, albo na marginalizację. Przyjęcie euro przez kilka państw naszego regionu wcale nie chroni przed rosyjską presją, a być może nawet agresją. (Oklaski)

    W dobie kryzysu to najwyższy czas, aby zredefiniować naszą rację stanu, nasz interes narodowy. Należy porzucić polityczną bierność z charakterystycznymi pustymi sloganami, które dzisiaj też słyszeliśmy, o pragmatyzmie, utrzymywaniu się w głównym nurcie, o przewidywalności i wiarygodności europejskiej. Owszem, ta bierność i spolegliwość została doceniona wręczeniem kilku niemieckich nagród panu premierowi Tuskowi, jednak jej rezultatem jest faktyczna marginalizacja Polski w Europie. Nie decydujemy w Europie prawie o niczym - zresztą przyznał pan dzisiaj na końcu swojego wystąpienia - żaden Polak nie zajmuje decyzyjnego stanowiska i nie wydaje się, aby w niedalekiej przyszłości miał na to jakieś szanse. Pan Sikorski ma rację, iż pytają nas, kiedy przystąpimy do strefy euro, ale to jedyne, o co nas pytają, czyli kiedy oddamy międzynarodowym rynkom finansowym resztę naszych aktywów bankowych. (Oklaski)

    W takiej sytuacji powinniśmy wrócić do koncepcji podmiotowości akcentowanej przez lata przez rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Koncepcja ta zakładała, iż nasze wejście do NATO i Unii nie było spełnieniem celów strategicznych, ale raczej zdobyciem nowych instrumentów realizowania naszej racji stanu. Tym interesem narodowym było i nadal jest bezpieczeństwo i rozwój. Ten interes narodowy będziemy mogli realizować, jeśli uzyskamy w NATO i w Unii pozycję współdecydenta polityki tych instytucji lub co najmniej wpływowego konsultanta regionalnej i wschodniej polityki tych organizacji. W tym kontekście warto zaznaczyć, iż Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło w Sejmie spójną koncepcję dalszego rozwoju Unii Europejskiej jako międzynarodowej organizacji charakteryzującej się demokratyczną strukturą, solidarnymi zasadami, otwartością i decentralizacją, jako organizacji stojącej na straży swobód, a nie restrykcji, instytucji, która nie dubluje pracy i zadań innych instytucji bardziej predysponowanych do zajmowania się problemami bezpieczeństwa militarnego, instytucji, która współpracuje z NATO i Stanami Zjednoczonymi, a nie prowadzi ambicjonalnej i szkodliwej dla bezpieczeństwa naszego regionu rywalizacji z nimi. W takiej organizacji międzynarodowej warto realizować naszą rację stanu.

    Szanowni Państwo! Zdobyciu wpływowej pozycji politycznej przez państwo pomaga oczywiście zdrowa i dynamiczna gospodarka. Często nie jest to jedyna determinanta. Na świecie mamy gospodarcze kolosy, które są politycznymi karłami i odwrotnie. Realizacja polskiej racji stanu nie wymaga też, jak wyobraża sobie czasem polityk Platformy Obywatelskiej, tupania nogą, pobrzękiwania szabelką czy podpalania Europy. Przypominam zresztą, że z szabelką to pan minister biegał kiedyś po pokładzie samolotu. (Wesołość na sali) To kolejny przejaw dość infantylnego, populistycznego prymitywizmu myślenia pana Sikorskiego o swoich rywalach politycznych. Siłą i atutem naszej dyplomacji powinna być nasza pozycja w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Właśnie tu powinniśmy zabiegać o pozycję rzecznika interesów regionu poprzez intensywną współpracę z krajami Morza Bałtyckiego, Europy Środkowej i Południowej. Tyle znaczymy w Europie, ile znaczymy w regionie. Często to powtarzam. Powinniśmy zabiegać o to przez bezpośrednią współpracę, a nie straszenie regionu potworkiem o nazwie Trójkąt Królewiecki, iluzją równorzędnej współpracy Polski z Niemcami i Rosją. Powinniśmy wrócić na pozycję zdeterminowanego promotora polityki otwartych drzwi i rozszerzania NATO i Unii dalej na wschód. Powinniśmy następnie wrócić do idei zbudowania w tej części Europy subregionalnego centrum w ramach Unii Europejskiej, odwrócić tym samym wzór budowania Unii jedynie wokół centrum znajdującego się w trójkącie Berlin - Paryż - Bruksela. Europa Środkowo-Wschodnia spięta siecią komunikacyjną od Gdańska po Stambuł może z czasem stać się równorzędnym regionem dla Europy Zachodniej. (Oklaski)

    W ramach ambitnej dyplomacji nie powinniśmy też tracić z kręgu zainteresowań idei odnowienia współpracy z USA oraz zdecydowanie większej aktywności na Bliskim Wschodzie, Afryce i Azji. Na tych polach rząd PO-PSL poniósł wielkie porażki przez zaniechanie działań i brak kompetencji.

    Szanowni Państwo! Realizacja ambitnej dyplomacji wymaga zaangażowanego i kompetentnego szefa. Taki minister powinien być wyłączony z wewnętrznej walki politycznej, powinien charakteryzować się pojednawczą retoryką, nie brnąć w publicystyczne spory z opozycją, powinien stale zabiegać o wewnętrzny konsens dla swojej polityki zagranicznej, używając merytorycznej perswazji. Przekomarzanie się na Twitterze nie jest oznaką nowoczesności i dojrzałości merytorycznej, wręcz przeciwnie, jest oznaką infantylności i bezradności, co pokazały liczne wpisy szefa MSZ. Tymczasem Polska oczekuje, iż szef dyplomacji, szczególnie w czasach kryzysowych, skoncentruje się na międzynarodowej aktywności, promowaniu Polski i Polaków na świecie oraz zainteresowaniu zagranicznych inwestorów naszym krajem. Przedmiotem tej aktywności nie powinno być usilne rozwijanie międzynarodowych karier. Czasem mam wrażenie, że w zabiegach o takie stanowisko podporządkowuje się polską rację stanu politycznej poprawności lub oczekiwaniom decydentów politycznych z wielkich mocarstw. (Oklaski) Jednakże polski minister właśnie wydaje się być rozdarty między marzeniem zdobycia międzynarodowego stanowiska lub napisania politycznego thrillera z kluczem, co zapowiadał pan kilka miesięcy temu.

    (Głos z sali: Do tego trzeba mieć talent.)

    W domu pomogą. To pisanie może wyjdzie panu lepiej, gdyż klucz do realnego podniesienia międzynarodowej pozycji Polski już dawno pan zgubił. Może lepiej pozostać w tworzonej od lat fikcji, tym razem literackiej, niż fundować Polsce horror w życiu realnym. Dziękuję bardzo. (Oklaski)



Poseł Witold Waszczykowski - Wystąpienie z dnia 08 maja 2014 roku.


264 wyświetleń