Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

5 i 6 punkt porządku dziennego:



  5. Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz o zmianie niektórych innych ustaw (druk nr 2179).
  6. Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy Kodeks rodzinny i opiekuńczy (druk nr 2181).


Poseł Beata Kempa:

    Panie Marszałku! Panie Ministrze! Wysoka Izbo! Nadszedł wreszcie taki dzień w polskim parlamencie, czas najwyższy, żeby przedstawić projekt ustawy, który będzie w pierwszej kolejności zabezpieczał nie tylko dobro dziecka, które powinno być nadrzędne i którego idea powinna nam przyświecać we wszystkich działaniach, czas, w którym powinien już nastąpić kres luźnych dywagacji na temat gąszcza i różnorodności przepisów prawnych, które tak naprawdę są już tak przeinterpretowane i nadinterpretowane, że to dobro małoletniego dziecka w tym gąszczu zupełnie zginęło, chwila, kiedy warto mówić o tym głośno i przeciwdziałać w tej Izbie, bo tylko od tej Izby teraz będzie to zależało, czemuś, co można określić śmiało już dzisiaj na bazie przypadków, które w Polsce się zdarzają, tak naprawdę przemocą państwa wobec małoletniego dziecka. Bo czymże jest wkroczenie urzędnika do domu w sytuacji, kiedy jedynym, w cudzysłowie, grzechem rodziców jest to - powtarzam jeszcze raz, w cudzysłowie, bo jednak jest to uznawane za argument, przesłankę decyzji urzędników - że nie mogą uzyskać zatrudnienia albo zostali wyrzuceni z pracy? Wtedy wchodzi cały mechanizm, z całym impetem, tak hołubiony w Wysokiej Izbie, w której podkreśla się, że przecież działa ustawa o pieczy zastępczej, że to jest świetnie pomyślane, coraz bardziej udoskonalane. Tylko nie pomyśli jeden z drugim, że to dziecko w ramach pieczy zastępczej, właśnie to dziecko, które jest zabrane z dobrze, by nie powiedzieć, czasami wzorcowo funkcjonującej w sensie emocjonalnym, psychologicznym rodziny, wyrwane, zostaje wrzucone w wydumane dywagacje polityków, a potem urzędników; temu wreszcie trzeba położyć kres. Nie może być tak, że dziecko jest karane za niemoc państwa.

    Zwracałam na to uwagę panu premierowi Donaldowi Tuskowi podczas naszego spotkania w ubiegłym roku, prosiłam i mówiłam, żeby przyjrzał się temu, że w naszym kraju coraz więcej dzieci jest odbieranych rodzicom ze względu na złą sytuację materialną. Często ci rodzice, ze łzami w oczach, chowają swój honor i proszą o pomoc, dlatego że boją się, iż odbiorą im dzieci. Z czym się wtedy spotykają? Z częstymi kontrolami, ze stwierdzeniami, że jeśli nie będziecie sobie radzić, niestety, mamy takie, a nie inne przepisy, więc wielu z nich woli się po prostu po tę pomoc nie zgłaszać. Ale co w sytuacji, kiedy jest zwykły, ordynarny i bezczelny donos, a tak jest? Mają ich pięcioro, nie radzą sobie, dzieci chodzą w odzieży jedno po drugim, to nawet jest zarzutem. Wtedy wkracza państwo, które wyłącza zupełnie myślenie, państwo brutalne, bezwzględne i jeszcze mające na sztandarach ochronę dobra małoletniego dziecka. Kto nie przeżył wykonania wyroku sądowego, nigdy tego nie zrozumie, wykonania wyroku sądowego w zakresie odebrania małoletniego dziecka z domu. Kto nie słyszał płaczu tego dziecka, krzyku tego dziecka, prawdopodobnie nigdy tego nie zrozumie. Będzie mówił o tym, że ustawa o pieczy zastępczej działa, że temu dziecku będzie lepiej w tej rodzinie zastępczej, bo może będzie miało lepsze spodenki, lepszą spódniczkę, może będzie miało lepsze przybory szkolne, może będzie miało lepszy obiad i lepszą kolację, ale nie będzie miało prawdziwej miłości. Nie będzie miało prawdziwej miłości, takiej, na jaką zasługuje, jaką ma w rodzinie biologicznej. Pytam więc: Jakim prawem i w imię czego?

    Dlatego chcę dzisiaj przedstawić projekt ustawy, zgadzając się z moją przedmówczynią w 100%, bo problem jest bardzo ważny i warto nad nim dyskutować ponad wszelkimi podziałami i tę dyskusję przeprowadzić w sposób zdecydowany, szybki, krótki i przedstawić jak najszybciej rozwiązanie do przegłosowania w Wysokiej Izbie. Pragnę przedstawić projekt ustawy o zmianie ustawy Kodeks rodzinny i opiekuńczy, żeby wywołać ową szybką, burzliwą, krótką dyskusję, która będzie zakończona dobrym rozwiązaniem dla tych dzieci. Ten projekt przewiduje jedną zasadniczą zmianę. Tam, gdzie państwo nie działa albo nie potrafi, nie chce interpretować dobrze przepisów, które już obowiązują, albo się boi: może na wszelki wypadek jednak to zabezpieczmy, bo jakby się coś stało, to będę chroniony, a że dziecko cierpi, a kogo to interesuje, mieliśmy wiele takich przypadków, nie tylko na przestrzeni ostatniego roku czy dwóch lat, wszyscy, którzy parają się tą dziedziną, potrafili ją bardzo dobrze opisać i zdiagnozować. Dlatego dzisiaj trzeba przedstawić ten projekt ustawy, nawet jeśli jest on niedoskonały, i nie zasłaniać się, przestrzegam przed zasłanianiem się czy powoływaniem się na to, że być może proponowany przepis, proponowane przepisy są niedoskonałe, bo problem pozostanie i tylko ten, kto nie ma sumienia, jest w stanie zaakceptować prawny stan rzeczy, który w tej kwestii obowiązuje.

    Proponujemy zatem, aby po art. 111 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego dodać art. 1111 w brzmieniu: ˝Nie pozbawia się, nie ogranicza się ani nie zawiesza się władzy rodzicielskiej tylko ze względu na złą sytuację materialną rodziny w przypadku, gdy rodzice poprawnie wypełniają inne obowiązki rodzicielskie względem dziecka˝. Jasne, oczywiste, klarowne, niepozostawiające żadnych wątpliwości interpretacyjnych i niewprowadzające narzędzi i reguł, które mają uzasadniać inną decyzję w tym zakresie.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Jaki jest obecny stan rzeczy, doskonale wiemy, podobno świetnie działa art. 111, podobno ma świetne mechanizmy zabezpieczające przed tego typu przypadkami. Nic bardziej błędnego. Gdy czytamy oficjalną wykładnię art. 111, im bardziej się w nią wczytujemy, tym bardziej widzimy jej bezsens, zupełny bezsens. Na tę interpretację powołuje się między innymi w swojej opinii prokurator generalny. Nie zgadzam się z tą interpretacją jako przedstawiciel wnioskodawców.

    Artykuł 111 obecnie obowiązujący Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego konstruuje trzy przesłanki rozstrzygnięcia sądu w zakresie odebrania dziecka. Pierwsza przesłanka to trwała przeszkoda w wykonywaniu władzy. Czy ubóstwo, słabą sytuację ekonomiczną możemy zakwalifikować jako trwałą przeszkodę w wykonywaniu władzy? Tę przeszkodę, gdyby państwo chciało, można usunąć w jednym momencie, a więc nie możemy tego tak zakwalifikować, jako przesłanki, o której uczą się wszyscy studenci, a potem wszyscy aplikanci, a potem realizują ją wszyscy sędziowie w naszym kraju; nie pasuje. Wreszcie druga przesłanka: nadużycie władzy rodzicielskiej. Czy brak pracy i brak możliwości uzyskania tej pracy czy wyrzucenie rodzica z pracy to jest nadużycie władzy rodzicielskiej? Nie. Nie możemy zakwalifikować tego stanu rzeczy do drugiej przesłanki kodeksowej. Wreszcie trzecia i ostatnia przesłanka, która wynika z owego obowiązującego, podobno tak świetnego, art. 111 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego: ostateczne rażące zaniedbywanie obowiązków względem dziecka. Interpretuje się to w ten sposób, że rodzic ma obowiązek utrzymania dziecka. Pełna zgoda. Gdy zapytamy, przebadamy, przesłuchamy tego rodzica na tę okoliczność, to nie udowodnimy mu braku dołożenia staranności, żeby ten obowiązek wykonać. Wynika to z przyczyn niezależnych od niego, obiektywnych przyczyn, z którymi on również się nie godzi. W tym gąszczu przesłanek jest dziecko. Pytanie, gdzie tu, w tym artykule, ukryte jest dobro dziecka. Proszę mi pokazać, gdzie w tym artykule jest dobro dziecka. Nie ma dobra dziecka. Są trzy suche przesłanki, które każdoczesny organ interpretuje, wydaje na ich podstawie decyzje, przystosowuje się. Panie marszałku, Wysoka Izbo, ten artykuł jest artykułem, który w mojej ocenie stanowi absolutnie przemoc państwa nad dzieckiem, a śmiałabym nawet powiedzieć, że nad Bogu ducha winnymi rodzicami, a jest on stosowany, jest przywoływany w każdoczesnym orzeczeniu sądu.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Trzeba jeszcze zważyć na jeden bardzo ważny element: olbrzymie zaniechanie państwa i bałagan w przepisach. Może tu chodzi o to, żeby się już pogubić. Jest kwestia postępowania wykonawczego, czyli w mojej ocenie postępowania równoważnego z postępowaniem w tej sprawie przed sądem rodzinnym i opiekuńczym w sprawie rozpoznania takiego przypadku. Jeśli chodzi o postępowanie wykonawcze, to mamy tyle przepisów dotyczących jednej i tej samej sytuacji czy potencjalnie jednej i tej samej sytuacji, że niejeden bardzo dobrze przygotowany prawnik jest w stanie się w tym pogubić. Odebranie dziecka. Niech pan minister odpowie, w ilu przepisach o tym mowa, bo głowią się nad tym ci, którzy mają to wykonać. Właściwie z czego oni mają korzystać: czy z K.p.c., czy z rozporządzeń, czy z ustawy o pomocy społecznej? Jest wiele niedomówień, wiele kwestii wynika tylko i wyłącznie z praktyki. Dlatego, Wysoka Izbo, trzeba również na kanwie tego pierwszego uderzenia, pierwszego przepisu spowodować, aby uporządkować to, co ma związek z postępowaniem wykonawczym, które ma kluczowe znaczenie, jeśli chodzi o odbieranie dziecka z rodzinnego domu, a potem ewentualnie jego przywrócenie - za chwilę powiem, jak ten mechanizm działa - bo jest to rozsypane w tylu przepisach: od rangi kodeksowej, ustawowej, po rozporządzenia. Dobro małoletniego dziecka rozmyte jest w sposób klasyczny, dlatego jest wielka potrzeba uporządkowania tego stanu rzeczy. Być może trzeba powołać na poziomie rządowym ponadresortowy zespół w tej sprawie, do czego naprawdę zachęcam. Być może trzeba napisać w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym porządny rozdział: Prawo rodzinne wykonawcze, zebrać te wszystkie przepisy, usystematyzować, nie tolerować tego, że są one porozrzucane i w końcu nadinterpretowane, a w konsekwencji na końcu to dziecko doznaje szkody, jego dobro jest zaniedbane i ginie w tym gąszczu owych przepisów, o których powiedziałam.

    Jeśli chodzi o tzw. postępowanie rekwalifikacyjne prowadzone w ramach postępowania wykonawczego, to dla niezorientowanych powiem, że to jest takie postępowanie, które ma doprowadzać do tego, że jeżeli dziecko zostanie odebrane rodzinie biologicznej, to powinno przeprowadzać się systematycznie takie właśnie postępowanie, które ma badać, czy powinno już powrócić do rodziny biologicznej, na ile pewne sytuacje poprawiły się, naprawiły, na ile ten stan rzeczy może już pozwolić, żeby takie dziecko wróciło. Postępowanie to powinno też powodować, żeby to dziecko mogło wrócić. Proszę zobaczyć, jak postępowanie rekwalifikacyjne wygląda w praktyce. Czy ono rzeczywiście jest prowadzone, czy jest fikcją? Czy w ogóle ktokolwiek jeszcze o nim pamięta? Czy w ogóle ktokolwiek domagał się, aby ten stan rzeczy porządnie sprawdzić? Wszystko kończy się w momencie odebrania dziecka z domu, a potem to już państwo tak naprawdę do końca się tym nie interesuje. Bo albo ktoś pogubi się w gąszczu przepisów, albo nie ma na to ochoty, albo nie ma na to pieniędzy, albo jest jeszcze tysiąc innych usprawiedliwień, żeby nie zajmować się tym stanem rzeczy. Zostaje dziecko - ze swoją krzywdą, oderwane od rodziców, na marginesie życia społecznego.

    Wreszcie ostatnie dramatyczne wydarzenie, które niewielu, okazuje się, dało do myślenia, bo ile dla wielu polityków warte jest życie ludzkie. Ile jest warte? Tu ważne są spory polityczne. To jest ważne, czy będę u władzy, czy nie będę. Kilkunastoletni chłopak wykazuje owo brutalne wejście państwa w jego życie, być może biedne, ubogie, i popełnia samobójstwo, krzyczy, daje znak: Nie róbcie tego. Czy ktoś się tym przejął? Czy ktoś zareagował? Brutalnie zostało wykonane jakieś postanowienie.

    Przy tej okazji warto powiedzieć o jednej rzeczy. Będę chciała wiedzieć, panie ministrze, czy wracacie do tego, co jest bardzo ważne. Otrzymałam tu pewnego dnia zapewnienie pana ministra Królikowskiego, że usunięte z ustawy o ustroju sądów powszechnych wydziały rodzinne państwo w nowej ustawie chcecie przywrócić. Chcę wiedzieć, czy trwacie w tym postanowieniu. Powiem, dlaczego to jest takie ważne - ano dlatego, że nie wyobrażam sobie, żeby o dzieciach, jak o przysłowiowych kołkach w płocie, można było decydować w ramach zapchanych statystycznie i fizycznie wydziałach cywilnych. To już nie stać nas na tych parę dodatków, chociażby dla przewodniczących wydziałów rodzinnych? To są grosze. W skali 10-miliardowego budżetu wymiaru sprawiedliwości to są grosze. Pytam: Czy minister sprawiedliwości prowadzi szkolenia dla sędziów rodzinnych? Muszą być takie szkolenia. Sędzia rodzinny, który zna się, najczęściej rewelacyjnie, na prawie, na procedurach, musi znać też przynajmniej podstawy psychologii rozwojowej dziecka, musi znać podstawy socjologii, musi znać chociażby podstawową terminologię, jeśli chodzi o czytanie dokumentów sporządzanych przez ekspertów bądź biegłych w danej sprawie. Jeżeli człowiek, który jest niezorientowany, nie zna wagi, nie zna gradacji w zakresie terminologii, przeczyta coś takiego: Rodzina jest rodziną dysfunkcyjną, pomyśli: Ojej, trzeba tu natychmiast zareagować, bo nie daj Panie Boże, coś się stanie. A to wcale nie musi oznaczać, jeśli wczytać się dobrze w dalszy ciąg, że na tyle zagraża to bezpośrednio zdrowiu i życiu dziecka, że trzeba je zabrać rodzinie.

    Może przedstawiam to dość jaskrawo, ale chcę to państwu przekazać, oddać istotę, cykl i model podejmowania decyzji w najważniejszym dla zdrowia i życia dziecka momencie. Musicie wiedzieć, że dla każdego dziecka odebranie go chociaż na chwilę od rodziców, w sytuacji gdy nie ma deficytu miłości - nie ma, czasami jest jej niesamowity aż nadmiar, jeśli można w ogóle tak o tym powiedzieć, dużo większy niż w rodzinach, w których dzieci mają wszystko, bo i tak jest - odebranie go chociażby tylko na moment jest szkodą nieodwracalną w jego psychice, nieodwracalną. Udowodniono, że nawet w przypadku maleńkich dzieci odebranie ich na chwilę, chodzi o ten okres, może mieć negatywne skutki w ich dalszym życiu.

    Ważne jest, abyśmy umieli tak prowadzić politykę państwa, a w tym zakresie prowadzić ją w sposób szczególny i odpowiedzialny, aby sędziów do podejmowania tych decyzji przygotować w 100%. Przecież nas na to stać. Nie możemy redukować, powtarzam jeszcze raz, spraw dziecka do spraw o miedzę, być może bardzo ważnych, do spraw o spadek, do spraw dotyczących innych kwestii, bo to jest żywa materia, na niej nam eksperymentować nie wolno. Nie wolno, nie mamy do tego moralnego prawa. Dlatego dla utrzymania tych wydziałów, dla wąskiej specjalizacji sędziów w tym zakresie - tak, tak i jeszcze raz tak.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Dzisiaj urzędnik może zabrać dziecko, jeżeli uzna to na podstawie okoliczności, dokumentów i innych kwestii za stosowne, i nawet nie zostawić tzw. pokwitowania za dziecko. Tak, w poprzedniej sytuacji prawnej trzeba było doręczyć rodzicowi postanowienie sądu o odebraniu dziecka i dopiero wtedy można było takie postanowienie wykonać, a rodzic mógł w sposób szybki i zdecydowany odwołać się i miał wiedzę o tym, co się dzieje z jego dzieckiem. Czy dzisiaj tak jest? Czy wolno nam postępować w taki sposób? Jak dalece wolno nam ingerować w sprawy rodziny? Jak dalece możemy sobie na tę bezczelność polityczną pozwolić? Uważam, że poszliśmy zdecydowanie za daleko. Doskonałym tego przykładem jest sprawa rodziny Bajkowskich, właściwie, można powiedzieć, sztandarowym przykładem. Być może jest coś takiego jak subiektywne odczucia urzędników. Nie chcę ich dezawuować, bo wielu z nich pracuje fantastycznie, czasami ponad siły. Pracownicy socjalni rzeczywiście mają zdecydowanie za dużą liczbę spraw do ogarnięcia i być może nie są w stanie zbadać każdej sprawy jednostkowo. To też jest słabość państwa, ale to nie znaczy, że w tych bardzo ważnych sytuacjach, w których dochodzi do ostatecznej decyzji, nie należy danej sprawy rozpatrzyć pod każdym względem, tak aby ryzyko popełnienia błędu wyeliminować do zera. Proszę mi odpowiedzieć na pytanie, czy wynikające z nowych przepisów owe zespoły interdyscyplinarne, które miały być remedium na źle podejmowane decyzje, które miały roztrząsać, rozpatrywać i rozkładać na czynniki pierwsze każdą taką decyzję, działają. Z tego, co wiem, w wielu miejscach działają, pytanie, w ilu miejscach są fikcją, bo nie ma na to czasu, środków, brakuje koordynacji i szeregu innych elementów pozaustawowych, o których możemy mówić do rana. Ta ustawa jest kompletną fikcją. Dlatego trzeba nam jak najszybciej pozostawić te luźne dywagacje, które już państwu pokazałam, że art. 111 jest artykułem nieprzystosowanym do obecnej sytuacji, którą mamy, z którą się borykamy, i do zjawisk, które niestety występują.

    A zatem wciąż pozostaje otwarte pytanie, panie marszałku, Wysoka Izbo, dlaczego państwo jest silne wobec słabych. Łatwiej jest pokazać siłę wobec słabych, załatwić problem po to, żeby więcej nie zawracać sobie nim głowy. To pokazują statystyki i praktyka z zakresu przywracania tych dzieci biologicznym rodzinom.

    I pełna zgoda, pełna zgoda - jeszcze raz to podkreślę dla tych, którzy być może będą chcieli krytykować to rozwiązanie - że tam gdzie występują pewne elementy, co też jest wyraźnie, expressis verbis powiedziane w ustawie, tylko przetransponowane na nieco inny komunikat, tam gdzie występuje patologia, nie daj, Panie Boże, przemoc, tam gdzie występuje nadużywanie alkoholu, zażywanie narkotyków, tam gdzie bezpieczeństwo fizyczne dziecka w sposób realny, a nie wydumany jest zagrożone, tam musi wkroczyć państwo, bo wtedy mamy na szali bezpieczeństwo dziecka albo to jednak gorsze rozwiązanie. Wybieramy to gorsze rozwiązanie i zawsze podpiszę się pod taką decyzją.

    Cieszę się, że prezes Najwyższej Izby Kontroli - podał taki komunikat na posiedzeniu z Komisją do Spraw Kontroli Państwowej, której jestem członkiem - podda te sprawy, oczywiście w zdecydowanie szerszym zakresie, ale również te kwestie, dość szczegółowemu badaniu w ramach kontroli Najwyższej Izby Kontroli. Być może to też będzie ważna wskazówka dla nas, w jakim kierunku te rozwiązania idą. Tylko zanim ta kontrola zostanie zakończona, zanim te wnioski będą, a znając życie, Wysoka Izba niestety niewiele się tymi wnioskami przejmuje, w niewielkim stopniu je realizuje, bo taka jest prawda, nadal będziemy mieli wielką krzywdę małych dzieci, a za tę krzywdę odpowiadamy tu wszyscy. Nie pozwólmy na ten kolejny krzyk i rozpacz dzieci, które trzymają się swoich matek, swoich ojców i które brutalnie są im odbierane tylko dlatego, że oni, równie bezradni, nie mogą znaleźć pracy. Są takie miasta w warmińsko-mazurskim, w których jest 41% bezrobocia notowanego. A ile jest realnego? Doskonale wiemy. Dlatego ten przepis należy absolutnie zrewidować.

    I nie jest to, Wysoka Izbo, bo pewnie - może nie, obym się myliła - za chwilę to usłyszę, ograniczanie konstytucyjnej zasady swobody orzekania, jeśli idzie o sędziów. Zrozumiałabym ten argument w sytuacji, gdyby decyzje w tym zakresie nie były podejmowane, gdyby sąd badał te wszystkie trzy przesłanki i w każdym przypadku, kiedy jest odbierane dziecko ze względu na ubóstwo, dokładnie odpowiedział mi na pytanie, gdzie jest ta zasada trzech przesłanek płynących z Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.

    Nie wyobrażam sobie, Wysoka Izbo, żeby za tym przepisem bardzo szybko nie poszły kolejne zmiany w prawie, tak mocno jak skupialiśmy się na owej pieczy zastępczej, która na pewno jest potrzebna w przypadku pełnych sierot, tych dzieci, których rodzice rzeczywiście stosują przemoc. Natychmiast powinny iść za tym przepisy, które w sposób jednoznaczny, być może kwotowy, sztywny nakazywałyby państwu kierować strumień pieniędzy do tych rodzin, w których jest niezawinione ubóstwo. Jeśli przecież to dziecko odbieramy i przekazujemy do rodziny zastępczej czy do placówki opiekuńczo-wychowawczej, to i tak musi być ten strumień kierowany na utrzymanie tego dziecka. Chyba wszyscy państwo się ze mną zgodzicie.

    Absolutnie przyznaję rację matce, która kilka tygodni, może nawet miesięcy temu wykrzyczała ową prawdę w mediach, kiedy zabrano jej czwórkę dzieci i przekierowano strumień pieniędzy za tą czwórką dzieci do placówek. Powiedziała ze łzami w oczach: dajcie mi połowę tego, a ja je utrzymam i one będą ze mną. Krzyk, którego nikt nie chciał słyszeć, kompletna znieczulica.

    Tak powinien być przekierowany strumień pieniędzy. Nie uzasadniajmy na siłę swoich rozwiązań, które tutaj wprowadzamy, że one są świetne, słuszne. Popatrzmy, gdzie nam tu ginie dziecko, obywatel, który ma stanowić przyszłość naszego narodu, a który zostaje okaleczony przez państwo w wieku kilku miesięcy, kilku lat, a jak ma kilkanaście, tak jak ten chłopak, to popełnia samobójstwo, bo on tego nie rozumie. Co z tego, że potem są postępowania, co z tego, że potem wchodzi prokurator, co z tego, że potem mamy kontrole, skoro życia temu dziecku i szczęścia dzieciom odbieranym w tak brutalny sposób nikt nie wróci. Można tutaj przytaczać, jakie potrafią być uzasadnienia niektórych urzędników, jak absurdalne. One mają jeden wspólny mianownik: syty nigdy nie zrozumie głodnego, w naszym kraju syty nawet nie próbuje zrozumieć głodnego. A jeżeli ten syty ma władzę, ze wszystkimi jej atrybutami, tym bardziej nigdy nie zrozumie głodnego. Dlatego warto budzić sumienia w Wysokiej Izbie, skończyć z jałowymi sporami o wszystko i o nic, bo kaleczymy dzieci.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Wiele przytomnych osób w naszym kraju, mądrych, odpowiedzialnych, niemających żadnej władzy - a szkoda, bo może warto, żeby to oni mieli władzę, żeby to oni byli tu, w Wysokiej Izbie - na pytanie, w jaki sposób powinna wyglądać współpraca urzędnika z rodziną, odpowiada: modelowo. Na pytanie, czy rzeczywiście można proponować rozwiązania, które ograniczałyby ten stan rzeczy, redukowały do zera, osoby te odpowiadają: modelowo, wystarczy wejść do Internetu. Na pytanie, czy często zdarzają się fałszywe donosy, odpowiadają: modelowo. I wreszcie na pytanie, czy faktycznie doszło do zaniedbań w domu, po przebadaniu tych sytuacji odpowiadają, że nie. Ale dzieci już tam nie ma, bo ktoś tak uznał, arbitralnie, nie umiejąc wczytać się w to, ocenić realiów sprawy.

    Wreszcie pojawia się pytanie, co zrobić, by nie dopuścić do zerwania więzi - państwo już nie zastanawia się nad tym, że zostały zerwane więzi - i w jaki sposób walczyć o kontakt z dzieckiem. Popatrzcie, taki rodzic musi walczyć o kontakt z dzieckiem. Czyż nie jest to przemoc państwa wobec dziecka? Klasyczne. Ale będziemy tu wszyscy mieli, przepraszam za bardzo brutalne wyrażenie, gęby pełne frazesów, że mamy działać przeciwko przemocy. I co robimy? Nic, dokładnie nic. Pewnie za chwilę usłyszymy, że art. 111 jest bardzo dobry, pozostawia sędziemu możliwość, jeśli chodzi o orzekanie, i że jest elastyczny. W tym artykule nie ma dobra małoletniego dziecka, w tym artykule nie ma czegoś takiego jak niezawinione ubóstwo, nie ma takich kategorii. To pytam: Jakim prawem orzekane jest odebranie dziecka rodzicom? Jakim prawem?

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Uważam, że oba te projekty powinny jak najszybciej zostać skierowane do komisji. Uważam, że ambicją tej Izby powinno być powołanie Komisji Nadzwyczajnej do tego, aby spróbować zdiagnozować ten problem i przede wszystkim, Wysoka Izbo, dokonać kwerendy w zakresie innych przepisów, przepisów ustawy o pomocy społecznej. Taka komisja powinna zaproponować kolejne szybkie przeprocedowanie przepisów, co pomogłoby, co pokazałoby, że państwo troszczy się o dzieci i że w interesie państwa jest dokapitalizowanie polskiej rodziny. Na litość boską, przecież to państwo ją niszczy, a nie dokapitalizowuje. Jeszcze uzasadnia, że to jest świetne, jedyne, prawdziwe rozwiązanie i tylko tak powinniśmy działać, bo tak działa nowoczesne państwo. Gdy tego słucham, to - wierzcie mi państwo - zastanawiam się, czy mamy do czynienia z normalnym stanem rzeczy. Dramat, kompletny dramat, kompletna nieodpowiedzialność, przepraszam, nas wszystkich. Czas najwyższy wziąć się za to.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! A zatem pozostaję dzisiaj do dyspozycji Wysokiej Izby, jestem gotowa odpowiedzieć na wszystkie pytania w tym zakresie i proszę Wysoką Izbę, aby projekt ustawy o zmianie ustawy Kodeks rodzinny i opiekuńczy, zawarty w druku nr 2181, przekazać do dalszego, powtarzam, pilnego, jak najszybszego przeprocedowania i przyjąć. Dziękuję bardzo. (Oklaski)



Poseł Beata Kempa - Wystąpienie z dnia 19 marca 2014 roku.


152 wyświetleń

Zobacz także: