Gra polityczno-medialna, tym razem  z Anną Grodzką w roli głównej, to kolejny dowód, że inżynierowie i doktorzy dusz nie spoczną do końca ich dni. Będą czynić wszystko ad astra… Wszystko, abyśmy odlecieli od problemów ziemskiego świata o lata świetlne.

Guy Debord  w Społeczeństwie spektaklu opisał ówczesne społeczeństwo jako zbiory obrazów. Społeczeństwo fałszu i wyobcowania zmieniające w towary wszystko, co dotąd postrzegaliśmy bezpośrednio: ludzi i pracę, przestrzeń i czas. Obce jest mi anarchistyczne myślenie, które ciągnęło francuskiego artystę i myśliciela ku nihilizmowi w sztuce i filozofii. Jednak sedno jego przekazu, często z dala od konwencji,  niesie coś, nad czym wypada się pochylić. Szczególnie tu i teraz.

Nie społeczeństwo – wbrew temu, co oznajmiał światu Debord – w swojej pierwotności jest fałszywe i wyobcowane. To współcześnie rozpasane media i szaleńczy marketing tworzą obrazy, które już na etapie koncepcyjnym mają niewiele wspólnego z realnym życiem. A przecież od koncepcji do wytworzenia idealnego produktu droga daleka. Tym lepiej dla twórców, tym gorzej dla odbiorców.

Dla politycznych animatorów z Ruchu Palikota i jego samego, bogu ducha winna kobieta jest  tylko i aż tworzywem. Ludzkim towarem, w odpowiednim opakowaniu, z  wyjątkową szansą na spersonifikowanie obrazu równości. A i świat mediów dostał kąsek w osobie posłanki, którym można karmić watahy spragnionych kolejnego spektaklu. To nic, że winno iść o merytoryczne i psychologiczne predyspozycje posłanki do sprawowania funkcji wicemarszałka Sejmu. Takie zobrazowanie tematu nie miałoby nic wspólnego z „fałszem i wyobcowaniem”, które są motorem napędowym narracji odrealnionych dziejów.

Ten pęd do kina pozornego życia z nieustającymi projekcjami fikcji stał się już czymś, bez czego nie da się uprawiać czegokolwiek. Polityki, biznesu, kultury, nauki, sportu. Jesteśmy świadkami zmiany rzeczywistości w coś, wobec czego sztuczki prestidigitatora są tylko niewinną zabawą. Wyciągającemu królika z kapelusza zadajemy pytanie: jak? Na adres tych, którzy pracę, przestrzeń i czas wprzęgają w karawan manipulacji, nie padają już żadne pytania. Nie ma to ani czasu, ani – co gorsza – siły na wątpliwości ze strony odbiorców.