Tym samym pacjent udający się do lekarza na prywatną wizytę za którą musi zapłacić, bo w przychodni publicznej są co najmniej tygodniowe kolejki, musi się liczyć również i z tym, że za leki przepisane przez tego lekarza będzie musiał uiścić pełną sumę. Bo mimo iż lek jest refundowany dla ubezpieczonych pacjentów to dany lekarz nie może wystawiać recept z refundacją, bo nie ma podpisanej umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Narodowy Fundusz Zdrowia tłumaczy, iż taka postawa wynika z przepisów, ponieważ chodzi o dysponowanie publicznymi pieniędzmi. Takie postawienie sprawy jest co najmniej wątpliwe, po pierwsze w ogóle pomija w całej sprawie pacjenta, który przecież powinien być w tym systemie podmiotem. Po drugie takie stanowisko wydaje się być sprzeczne ze stanowiskiem NFZ (znak: CF/DSOZ/2013/073/W/12497/KKL) dotyczącym wydawania zaświadczeń o chorobie przewlekłej, które może wystawić lekarz nie posiadający umowy z NFZ i jest ono honorowane przez narodowego ubezpieczyciela. Czy takie wydawanie zaświadczeń, które przecież w konsekwencji też generują koszty dla NFZ i finansów publicznych nie jest nadużyciem.
Sprawa wydaje się o tyle skomplikowana, że nawet sądy wydają niejednolite wyroki.
Wyrok Sądu Rejonowego w Końskich (sygn.. akt I C 603/14) w sentencji wskazuje, NFZ nie poniósł żadnej straty w związku z tym, iż lekarz nieposiadający umowy z NFZ wypisał pacjentowi leki ze zniżką. Korzyści odniósł jedynie ubezpieczony pacjent. Naprzeciw jest wyrok jednego z małopolskich sądów, który przyznał rację NFZ.
W tym całym zamieszaniu traci tylko i wyłącznie pacjent, który płacąc składki na ubezpieczenie zdrowotne, korzystając z różnych względów z prywatnej służby zdrowia musi się liczyć z dodatkowymi kosztami związanymi z zakupem leków refundowanych jako pełnopłatnych.
W związku z tym jako reprezentant Obywateli zwracam się do Pana Ministra:
Z wyrazami szacunku