Strona którą oglądasz dotyczy poprzedniej kadencji sejmu. Aktualne informacje znajdziesz tutaj

Polski system opieki zdrowotnej od wielu lat boryka się z ogromnymi problemami. Dotyczą one nie tylko wysokości finansowania świadczeń medycznych, ale także przyjętych przez rządzących rozwiązać organizacyjnych i administracyjnych.

Podmiotem tego systemu zawsze powinien być człowiek (pacjent). Niestety obecnie ważniejsze od zdrowia zaczęły być nie tylko pieniądze, ale też mnożone procedury, czyli biurokracja.

Koalicja rządząca miała wystarczająco dużo czasu aby poprawić stan polskiej służby zdrowia. Niestety podejmowane w tym zakresie działania nie przynosiły i nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Najbardziej jednak pacjentów bulwersują kolejki do specjalistów oraz wydłużający się czas oczekiwania na różnego rodzaju zabiegi medyczne, gdzie przeważnie czas otrzymania pomocy jest niezwykle istotny, w kontekście późniejszego powrotu do zdrowia.

Ten stan rzeczy dostrzegają pacjenci, eksperci i lekarze, znajduje on swoje odzwierciedlenie w wynikach prowadzonych badaniach dotyczących dostępności i jakości służby zdrowia, niestety rządzący zdają się nie widzieć tych problemów.

Z raportu fundacji Watch HealthCare (WHC) wynika, że jesienią 2014 r. średni czas oczekiwania na świadczenie zdrowotne wynosił prawie 3 miesiące i wydłużył się o kilka dni w porównaniu z poprzednim okresem. Na wizytę u specjalisty trzeba było natomiast średnio czekać dwa i pół miesiąca, a na badanie diagnostyczne ponad dwa miesiące. Na niektóre zabiegi jednak o wiele dłużej, nawet kilka lat.

Okazuje się natomiast, że obecnie np. na wizytę u ortopedy trzeba czekać rok, na endoprotezę stawu kolanowego pięć lat, a na operacyjne leczenie jaskry nawet sześć lat. Chciałabym zaznaczyć, iż osobiście mogę się przekonać jak długo trzeba czekać na rehabilitację w moim szpitalu powiatowym. Czekam już pół roku, a przewidywany termin mam za rok. Wiem, że na wizytę do kardiologa w styczniu rejestrowano już na grudzień br. Muszę więc stwierdzić, że sytuacja z dostępem do specjalistów przedstawia się fatalnie i wiele osób, żeby dalej żyć jest zmuszone korzystać z prywatnych gabinetów i płacić za świadczenia medyczne.

W większości krajów europejskich, pomimo trwającego od 2008 r. kryzysu gospodarczego, stan opieki zdrowotnej poprawia się. W Polsce niestety tendencja ta jest odwrotna.

W tym roku już po raz ósmy opublikowano tzw. Europejski Konsumencki Indeks Zdrowia (EHCI). Jest to ranking tworzony na podstawie ogólnodostępnych badań statystycznych, ankiet wypełnianych prze pacjentów oraz niezależnych badań, który ocenia stan opieki zdrowotnej w państwach leżących na kontynencie europejskim, biorąc w szczególności pod uwagę dostępność usług medycznych. Europejski Konsumencki Indeks Zdrowia ma ponadto stanowić wzorzec dla KE, która w przyszłości zamierza wprowadzić systematyczne badania (oceny) systemów służby zdrowia w krajach członkowskich.

Niestety przeprowadzone badania potwierdzają fatalną sytuację polskiej służby zdrowia. Na 37 przebadanych państw europejskich, Polska zajęła 31 miejsce. Wyprzedziły nas prawie wszystkie kraje byłego bloku wschodniego. Bardzo dobrze w rankingu wypadły Czechy, niewiele gorzej Estonia, Słowacja i Słowenia. Lepsze okazały się też takie państwa, jak Macedonia i Albania.

W podsumowaniu badań autorzy napisali m.in. że „(…) wyniki Polski są niezaprzeczalnie słabe”. Wskazali oni również na brak koncentracji polskiej polityki na opiece zdrowotnej oraz ewidentną bezradność w kwestii poprawy fatalnych warunków opieki medycznej w naszym państwie. Te ocena nie wymaga komentarza. Warto jednak podkreślić, że stan opieki medycznej w Polsce jest zdecydowanie gorszy niż w państwach o porównywalnym PKB na głowę mieszkańca. Problemem więc nie jest wysokość finansowania opieki medycznej, ale sposób w jaki są wydawane środki publiczne na ten cel. Co więcej nie można przejść obojętnie wobec faktu, że w większości państw w których przeprowadzono wspomniane badania, sytuacja służby zdrowia stopniowo się poprawia, a w Polsce niestety jest ona coraz gorsza.

Nie ulega wątpliwości również, że przez ostatnie osiem lat środki wydatkowane przez NFZ wzrosły prawie dwukrotnie (32 mld w 2007 r. i 64 mld w 2014 r.). Nasuwa się wiec pytanie czy zostały one dobrze wykorzystane.

Chciałabym zwrócić uwagę, że Polska należy do grupy państw o najdłuższym okresie oczekiwania na wizytę u specjalisty. Warto więc przytoczyć przykład Macedonii, gdzie problem kolejek rozwiązano w przeciągu kilku lat. Ministerstwo Zdrowia w tym państwie wprowadziło system elektroniczny, w którym lekarz pierwszego kontaktu, w czasie wizyty pacjenta wyszukuje specjalistę, który może go jak najszybciej przyjąć. Myślę, że warto więc analizować wprowadzone gdzieś indziej rozwiązania i korzystać z doświadczeń.

Na koniec chciałaby zwrócić uwagę, że wprowadzenie tzw. pakietów onkologicznego i kolejkowego, nie tylko nie rozwiązuje problemów opieki zdrowotnej, ale je pogłębia. Nowe przepisy spowodowały wiele zamieszania. Kolejki do lekarzy rodzinnych znacząco się wydłużyły, wielu zagubionych pacjentów zostało w domu lub wybrało prywatnego lekarza, a chyba nie tego oczekiwali pacjenci.

Biorąc pod uwagę przedstawione informacje chciałabym zapytać jaki jest stosunek Pana Ministra do wyników badań, które zostały przeprowadzone w ramach EHCI? Proszę również o odpowiedź na pytanie jakie działania planuje podjęć Ministerstwo w celu zmniejszenia kolejek, szczególnie do najbardziej obleganych specjalistów?

Z poważaniem

Barbara Bartuś

Poseł na Sejm RP